28 grudnia 2009

Święta, święta..

0 komentarze
Ze świątecznej rzeczywistości przenieśliśmy się do tej zwyklejszej, bardziej szarej i odrobinę mniej apetycznej. Panie - i co po niektórzy panowie zapewne - wykazali się w kuchni, serwując dania, które wywoływały niecierpliwe pochrząkiwania gości ledwie powstrzymujących ślinotok na widok pyszności na świątecznym stole. Cóż, co dobre, szybko się kończy. Nie ma jednak wielkich powodów do narzekań, bowiem każdy prawdziwy ekspert kulinarny wie, że każda okazja jest dobra, by zabłysnąć nieszablonowym a smakowitym daniem, prawda?

Wspomnień czar

Święta były dla mnie bardzo miłe. Wiadomo, rodzinna, ciepła i sielska atmosfera, mnóstwo fantastycznego jedzenia zakrapianego równie wybornymi trunkami. Wszystko to robi swoje, że tak się kolokwialnie wyrażę.



Tym niemniej mała łyżka dziegciu też się znalazła, niestety. Zdaję sobie sprawę, że polityka może podzielić nawet najlepszych przyjaciół, ale pozwolę sobie na drobną uwagę. Otóż, w Wigilię miałem okazję zobaczyć życzenia wigilijne premiera Tuska. Głos był całkowicie ściszony, bo to w końcu nie przystoi psuć sobie świąt politykierami wszelakiej maści, ale we wspomnianym przemówieniu uderzyła mnie jedna rzecz - sceneria. Cóż bowiem mogliśmy zobaczyć? Premiera, choinkę i flagę Unii Europejskiej. Czego nie mogliśmy zobaczyć? Flagi polskiej. Cóż, mam swoją opinię na ten temat, ale jako, że to blog kulinarno-podobny, to daruję sobie politykowanie.

Druga łyżka dziegciu w świątecznej beczce miodu związana jest z portalem APETITO. Jego duża popularność stała się bowiem paradoksalnie jego przekleństwem. W Święta osiągnęła ona bowiem poziom, przy którym z powodu zainstalowanych na stronie statystyk pojawiać zaczęły się wyskakujące i bardzo nachalne reklamy - co pewnie część Użytkowników już zauważyła. Jest to niezwykle irytujące, więc być może będę zmuszony pozbyć się rzeczonych statystyk. Cóż, dajmy stat24, bo tak zowie się ta aplikacja, jeszcze jakiś czas - jeśli reklamy nadal nie znikną, trzeba będzie sięgnąć po ciężki oręż.

Na osłodę proponuję przepyszne kruche ciasteczka. Kliknij w zdjęcie, by poznać przepis na te smakowitości.



Moje uszanowanie.

22 grudnia 2009

Apetycznych Świąt!

0 komentarze
Dziś krótko, acz treściwie, bowiem już za dwa dni zaczynają się Święta Bożego Narodzenia poprzedzone Wigilią.

Składam najserdeczniejsze życzenia wszystkim tym, którzy zaszczycili swoją obecnością serwis Apetito lub też niniejszy blog. Wszystkich tych, którzy regularnie nas odwiedzają, jak i tym, którzy trafili tutaj przez przypadek. Wszystkim tym, którzy dołożyli swoją cegiełkę, a w niektórych przypadkach solidną cegłę, przy budowie i rozwoju Serwisu. Bez Was, drodzy Użytkownicy, nie miałoby to najmniejszego sensu. Dziękując za odwiedzanie Serwisu, życzę Wam szczęśliwych, pogodnych i apetycznych Świąt spędzonych w rodzinnym gronie przy suto zastawionych stołach.

20 grudnia 2009

Wiśniówka domowej roboty i sernik na zimno z owocami

0 komentarze
Ostatnio na stronie Apetito pojawiły się dwa niezwykle ciekawe przepisy. No, może ten na wiśniówkę nie jest szczególnie odkrywczy, szczególnie dla znawców tematu, ale warto rzucić na nie okiem. Tym bardziej, że ów alkoholowy skomentowany został przez bohatera wcześniejszego wpisu - Pana Henryka. Między innymi, wyjaśnił on szczegółowo, czym różni się śliwowica od śliwówki.



Serniczek

Drugi przepis to pyszny sernik na zimno z owocami. Ostatnio jadłem taki (lub bardzo podobny) jakieś dwa lata temu, ale wyborny smak został mi w pamięci do dzisiaj, więc serdecznie zachęcam do spróbowania. Przepis znaleźć można tutaj.



Do usłyszenia!

17 grudnia 2009

Przedświąteczny zgiełk

0 komentarze
Wreszcie nadeszła wypatrywany od kilku tygodni biała dama, która w końcu zdecydowała się zaszczycić nas swoją obecnością i dać małego prztyczka w nos wyznawcom globalnego ocieplenia. A imię jej, wbrew pozorom, to, rzecz jasna, nie 44, a zima. Któż potrafi bowiem wyobrazić sobie święta bez białego, miękkiego, choć nie zawsze, nie zawsze, puchu? Bez zmarzniętych, czerwonych nosów i tego wspaniałego uczucia towarzyszącego nam, gdy wchodzimy do ciepłego domu, zostawiając dziadka Mroza za drzwiami, zrzucamy z siebie kożuchy, czapki, rękawiczki i co tam jeszcze niezbędne w z nim spotkaniach, rozgrzewamy ręce, pocierając jedną o drugą, i zasiadamy do stołu w niecierpliwym oczekiwaniu na upragniony ciepły posiłek. Ech, nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie to uczucie bezcenne i wyjątkowo blisko kojarzące się z Bożym Narodzeniem.



Jak pszczoły w ulu

Nie wiem, czy u Was też da się to zauważyć, ale większość pań w moim otoczeniu stała się ostatnio dość monotematyczna - prawie każda z nich już, a niektóre dużo wcześniej, snuje plany i wizje suto nakrytego stołu świątecznego. Już główki wytrwale pracują nad wymyślaniem nowych, smakowitych przepisów, coby goście byli radzi, a przede wszystkim syci. Trzymam za Was kciuku, drogie Panie, na pewno dacie sobie świetnie radę, bo jak nie Wy, to kto?

Ze swojej strony mogę polecić kilka ciekawych przepisów, które świetnie nadają się na Boże Narodzenie.

Karczek z kapustą i ananasem


Kapusta z grzybami

Zapiekanka z ananasem


Karp smażony

Placek kruchy ze śliwkami


Smacznego!

15 grudnia 2009

Za rogiem czai się Boże Narodzenie

1 komentarze
Ostatnio, niestety, wolnego czasu mam jak na lekarstwo - i to takie marne i tanie, na które stać nawet, nie narzekających w końcu na nadmierną grubość portfeli, emerytów. Stąd poza tym, że nie piszę zbyt dużo na blogu, to i jeśli wyszukuję cokolwiek na Apetito, to są to przepisy kulinarne przefiltrowane przez kategorię "Szybkie i łatwe" ze szczególnym naciskiem na to pierwsze słowo (drugie nie stanowi bowiem dla takiego znawcy kulinariów jak ja żadnego wyzwania).



Tymczasem wielkimi krokami zbliżają się Święta Bożego Narodzenia - jeśli ktoś przegapił, to przypominam - więc i o pomstę do nieba wołałby wpis na blogu, w końcu kulinarnym nie od parady, pozbawiony jakiegoś przepisu na tę okoliczność. Zresztą, nie "jakiegoś", ale naprawdę świetnego, co by wątpliwości nie było, że okazja ku temu doskonała. Co prawda, nie miałem jeszcze przyjemności, a zakładam, że byłaby to przyjemność nie lada, skosztowania karpia po szwedzku, ale może ktoś inny miał? Jeśli nie, to zapraszam do spróbowania. Przepis na karpia znajduje się poniżej (kliknij w zdjęcie):



Na Boże Narodzenie będzie jak znalazł!

13 grudnia 2009

Zmiana wyglądu bloga

2 komentarze
Dzisiaj, przy okazji niedzieli, która oznacza dla mnie więcej wolnego czasu, postanowiłem nieco podretuszować styl bloga. Wcześniejszy wydał mi się dość sterylny i niezbyt apetyczny, trzymając się kulinarnej terminologii. Aktualny prezentuje się o niebo (w gębie) lepiej, tak przynajmniej mi się wydaje. Jeśli ktoś ma odmienne odczucia, bardzo proszę, żeby dał mi znać w komentarzach albo na maila. Ta wersja graficzna bloga nie jest bowiem ostateczną i być może przejdzie jeszcze nie jeden, nie dwa poważne liftingi. Wszelkie uwagi mile widziane!



Korzystając z okazji i czyniąc zadość tradycji, zapraszam do zapoznania się z bardzo interesującym przepisem, który ostatnio pojawił się w serwisie Apetito. Oto i przepyszne - wiem, bo próbowałem - racuchy!



Smacznego!

11 grudnia 2009

Co ma Apetito, czego nie mają inni?

0 komentarze
Wczorajszego dnia zrobiłem sobie jeden dzień wolnego od pisania, ponieważ musiałem 'dokarmić' mojego angielskiego bloga, który wyraźnie zgłodniał. Ale - jako, że już o włos jeno jestem od zostania ekspertem od kuchni (w końcu odróżniam już większość produktów) - to angielski blog dostał solidną porcję smakowitości i mogę z czystym sumieniem wrócić na łono polskiej twórczości około-kulinarnej, że tak się wyrażę.



Kopciuszek Apetito

Nie ma co pozostawać w okowach ułudy i wmawiać sobie, że serwis Apetito jest idealny lub do ideału zbliżony. Są serwisy kulinarne, które wyglądają lepiej, na których łatwiej się odnaleźć. Istnieją takie, które organizują konkursy nie o łącznej wartości równej 90 zł, jak na Apetito, ale o kilkukrotnie ją przewyższającej. Są wreszcie i takie, które mają o wiele więcej przepisów kulinarnych.

W czym zatem kryje się siła Apetito? W potencjale. Potencjał ten istnieje dzięki czemuś, czego nie ma nikt w polskim Internecie - możliwości wyszukania przepisu wg składników. Apetito to jedyny znany mi serwis na polskiej wirtualnej scenie kulinarnej, który pozwala dokładnie określić, z czego składać ma się nasze danie. Z Apetito nie marnujesz jedzenia, bo my na podstawie zawartości Twojej lodówki, powiemy Ci, co możesz ugotować.

Pewnie, znajdą się malkontenci, którzy powiedzą, że po zaznaczeniu kilku składników nie dostali żadnych wyników. Ale to jest problem krótkotrwały, bowiem wraz ze wzrostem liczby przepisów, a wzrost ten jest znaczący, takie sytuacje nie będą miały miejsca.

Apetito ponadto swoją elastyczną konstrukcją mogłoby zawstydzić najlepsze rosyjskie i chińskie gimnastyczki razem wzięte. Nie przypominam sobie, bym w polskim Internecie znalazł kiedykolwiek stronę kulinarną, która pozwalałaby wyszukać przepisy według aż tak wielu kryteriów, jakie dostępne są na Apetito? Choć może ktoś mnie poprawi i da linka do jakiejś witryny, w której wyszukam przepisy według Metody przyrządzania, Cech Dania, Okazji, Liczby Kalorii, Głównego Składnika czy już zupełnie podstawowych jak Czas Przygotowania, Rodzaj Dania, Koszt czy też Trudność. Dodatkowo - kwestią kilku kliknięć administratora jest dodanie dodatkowych kryteriów wyszukiwania - już teraz rozważam dodanie filtru "Niezbędny arsenał", który określałby, jakie garnki, maszynki, piecyki itp. potrzebne są do przygotowania danej potrawy.

Czy uważacie, że już jest wystarczająco słodko? Taaak, myślę, że już posłodziłem kilka szklanek powyżej, więc na dzisiaj pora przestać. Przestaję zatem i jednocześnie zachęcam do spróbowania pysznej sałatki z tuńczykiem i makaronem (kliknij na zdjęcie):



Smakuje wybornie, polecam!
Do następnego!

9 grudnia 2009

Problem bogactwa i początki Apetito

0 komentarze
Dziś dzień pod znakiem poważnych dylematów - tak się "nieszczęśliwie" złożyło, że jednocześnie otrzymałem dwie bardzo interesujące oferty pracy w różnych miastach. Może odrobinę, ale tylko odrobinę, przesadzę, ale dochodzę do wniosku, że problem bogactwa bywa czasem bardziej kłopotliwy niż jego brak, a mnogość dostępnych opcji zmusza do rozważenia każdej z nich bardzo starannie. Ale dość już o prywacie, wracajmy do tej smaczniejszej rzeczywistości spod znaku Apetito.



Pierwsze nieśmiałe podrygi

Po opisaniu początków Apetito tutaj i w kolejnym wpisie, pora naświetlić odrobinę dalszą, dość wyboistą, drogę serwisu ku sercom, a w zasadzie żołądkom Czytelników.

Apetito ruszyło pełną parą dopiero nieco ponad tydzień temu. Wcześniej należało popracować nad przepisami, żeby Użytkownicy wchodzący do serwisu nie opuszczali go po kilku sekundach. Do bólu głowy doprowadzało mnie ustalenie, jaka ilość przepisów jest wystarczająca, by zacząć w końcu promować stronę i zapraszać na nią ludzi. Czy 50 przepisów to już wystarczająca ilość, aby zatrzymać choć na chwilę potencjalnych czytelników i nie wywołać u nich kwaśnego uśmiechu dezaprobaty? Otóż, wyszło na to, że reklama i promocja strony, rzecz jasna darmowe, nastąpiły w momencie, gdy mieliśmy około 80 przepisów na stronie. Wyszło nieźle, bo sporo osób zostało w serwisie i wraca na niego do dzisiaj.

Ostatnie tydzień z życia Apetito

Debiut serwisu na scenie kulinarnej wypadł bardzo pozytywnie - w ciągu nieco ponad tygodnia naszyj bytności w sieci odwiedziło nas prawie 5,000 unikalnych Użytkowników, co jest bardzo zadowalającym wynikiem. Liczba przepisów została w tym czasie niemal podwojona. Jeśli tak dalej pójdzie, a dołożę wszelkich starań, by inaczej nie poszło ;), to w ciągu kilku tygodni osiągniemy barierę 500 przepisów - każdy z nich dokładnie opisany i możliwy do wyszukania w naszej wyszukiwarce.

Na koniec zapraszam do zerknięcia na pyszne rolady schabowe i napisania, jak Wy trafiliście na Apetito lub na tego bloga?

8 grudnia 2009

Przepisy Pana Henryka

0 komentarze
W ostatnich dniach gaworzyłem o inspirującej historii otworzenia lodówki oraz łatwych mało początkach Apetito. Dziś natomiast "wrócę" na chwilę do rzeczywistości, bowiem na Apetito zawitał ciekawy gość.



Gawędziarz czy kucharz

Mowa o niejakim Henryku M., bynajmniej nie podejrzanym ;) Tak po prostu się podpisuje w serwisie Apetito. Próbkę jego umiejętności znaleźć można chociażby w przepisie na Kaczkę w pomarańczach lub z jabłkami lub też w przepisie na pyszną surówkę. Pan Henryk udowadnia, również w komentarzach do innych dań, że czytanie przepisów kulinarnych znacznie różni się od czytania książki telefonicznej i naprawdę może być przyjemne nie tylko dla podniebienia. Jego gawędziarski styl natomiast każe zastanowić się, czy nie mamy przypadkiem do czynienia bardziej z pisarzem aniżeli kucharzem. Osobiście, jeszcze nie wypróbowałem przepisów Pana Henryka, ale jeśli smakują tak, jak brzmią, to uczta zapowiada się wyborna! A czy Wy lubicie gawędziarski styl Pana Henryka, czy też bardziej odpowiada Wam "suchy" opis przygotowania dania?

Raczkujące Apetito

0 komentarze
Wczoraj opisałem, jak zrodziła się myśl o stworzeniu Apetito, dziś przybliżę nieco dalszy proces transformacji idei w wirtualną rzeczywistość.




Robota wre

Niestety, moje programistyczne zdolności, bardzo zaniedbane ostatnimi czasy, nie dorastały do pięt wizjom, jakie snułem przed serwisem Apetito. Nie mogło zatem obyć się bez pomocy osoby trzeciej, którą okazał się mój znajomy, wybitny spec od informatyki. I tak przez kilka miesięcy przeplatanych a to okresami wytężonej pracy zaprawionej wzmożonym zapałem, a to chwilami frustracji i zmęczenia, układaliśmy te puzzle, mając nadzieję, iż powstanie z nich godny uwagi, przede wszystkim uwagi użytkowników, obraz.

Dylemat goni dylemat

Czy umożliwić użytkownikom wymianę wiadomości prywatnych? Czy goście mogą na stronie wyszukiwać przepisy? Jak dodawać przepisy? Jakie kategorie przepisów stworzyć, jakie filtry wyszukiwania, jak to rozmieścić, jakie kolory szaty graficznej dobrać? Te i 148 innych dylematów dumnie piętrzyło się przed nami, skutecznie utrudniając szybki postęp prac. Tak wyglądały pierwsze kopie robocze loga strony:



W końcu szczęśliwie dotarliśmy do etapu, gdy strona trafiła na serwer, ale dopiero wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa, bo należało ją prześwietlić o wiele dokładniej aniżeli prześwietla się pasażerów na lotniskach w USA - a osiągnięcie tego poziom jest nie lada sztuką. Po kolejnych miesiącach testów, swoją żmudnością przewyższających pracę księgowego, strona w końcu została opublikowana. O jej początkach pobajdurzę jednak następnym razem. A teraz, już niejako tradycyjnie, o ile można o tradycji mówić przy drugim poście, zapraszam do zapoznania się z kolejnym daniem, które miałem niekłamaną przyjemność skosztować. Pyszne rogaliki z marmoladą (kliknij, by wyświetlić przepis):



Do następnego!

6 grudnia 2009

Otworzyłem lodówkę i.. Eureka!

3 komentarze
Specem od jedzenia nie byłem nigdy. No, być może byłem, ale raczej w dziedzinie jego konsumowania, a nie tworzenia. Gdy byłem jeszcze na studiach, a zatem nie jedną wiosnę temu, odcięty od zróżnicowanych i smakowitych posiłków, w które od momentu narodzin zaopatrywany byłem przez swoją szanowną rodzicielkę, z pewnością nie mogłem być określany mianem wirtuoza kuchni. I nie byłem. Znajomi doskonale wiedzieli, że w kuchni jestem absolutnym minimalistą, podobnie zresztą jak i w kilku innych dziedzinach życia, ale jako że nie czas i miejsce ku takim rozważaniom, to wróćmy z powrotem do kuchni.



Śniadanie, obiad, kolacja

Moim podstawowym śniadaniem były kromki z, uwaga, uwaga, masłem i serem! Gdy natomiast chciałem urozmaicić sobie posiłek, to wznosiłem się na wyżyny moich możliwości i do rzeczonych kromek z masłem i serem dodawałem ketchup. Prawdziwe niebo w gębie, zapewniam. Obiad oznaczał konieczność uruchomienia swoich dwóch najdłuższych odnóży i poczłapania na miasto - tam nie musiałem myśleć w kategoriach kulinarnych, że tak się wyrażę. Płaciłem, a myśleli za mnie inni. Kolacja natomiast była na ogół powtórką śniadania.

I krzyknąłem - "Eureka!"

I nadszedł ten dzień. Wczesny ranek, cisza przerywana nierównomiernym chrapaniem współlokatora. Nawiasem mówiąc, gdyby chociaż było równomierne, to jakoś bym to zdzierżył, ale nie, gdzie tam, za dobrze bym miał, bo a nuż bym się, nie daj, Boże, wyspał! Nagle.. Budzik! Okropny sygnał zwiastujący koniec sennej rzeczywistości i powrót do tej szarej, która, jakoś to się zawsze tak składa, atakuje w momencie, gdy Morfeusz oferuje akurat to, co najciekawsze i najprzyjemniejsze. Ale nic to, studia, trzeba pożegnać się z conocnym kompanem i przywitać się z profesorami i wykładowcami. Wstaję zatem, rzucam wrogie spojrzenie "chrapaczowi" i wlokę się do łazienki, coby mnie nie pomylono z przemielonym przez maszynkę mięsem, żeby trzymać się kulinarnych porównań. Dobra, już przypominam Homo Sapiens, idę coś zjeść. Otwieram lodówkę i oto pojawia się ona! Twór mojego zmęczonego mózgu - myśl! A myśl ta brzmi mniej więcej następująco - "Cholera, że też nie wiem, co można zrobić z chleba, sera, masła, śmietany, cukru i ketchupu! Może da się coś wymyślić poza kanapką z serem i ketchupem? Kurdę, aż sprawdzę w Internecie". Poszedłem, sprawdziłem, nic. I nadeszła druga myśl - "Czy ja jestem wyjątkowy? Hm, no tak, jestem, wiadomo, trzeba się cenić. Ale czy ja jestem wyjątkowy pod względem poziomy swojej wiedzy, a w zasadzie niewiedzy, na temat gotowania? Nie, na pewno jest więcej takich laików jak ja, którzy coś tam mają w lodówce, ale nie do końca mają coś tam w głowie, co pozwoliłoby im na akt kreacji dania. Trzeba im to dać!".

Zalążki Apetito

Myśl zaczęła kiełkować i przybierać materialne, a w  zasadzie wirtualne kształty, ale jak to dokładnie wyglądało, opowiem następnym razem. A teraz zapraszam do zapoznania się z jednym z moich ulubionych placków, który piekła moja babcia i mama. Oto i przepyszny placek z makiem (kliknij na zdjęcie, by poznać przepis).